Lepiej być nie może?

Co dzień, gdy wstaję z łóżka, myślę, jaką jestem szczęściarą. Wielu ludzi, zjawisk, rzeczy brakowało lub brakuje, wiele zostało utraconych lub nie istniało nigdy w moim życiu. Za niektórymi tęsknię, niektórych pragnę bardzo, o innych marzę nieśmiało albo chcę zapomnieć całkowicie. Jednak, z której strony by nie patrzeć, jak nie liczyć, mam bardzo dużo.

Mam cudownego męża, cudowne dzieciaki, razem stanowimy coś więcej. Mamy swój własny kąt. Ja i Mężulu jesteśmy zdrowi, silni, wbrew pozorom – jeszcze młodzi –  i jesteśmy w stanie zapewnić naszym dzieciom dużo więcej, niż mieliśmy sami, będąc dziećmi. Jeśli się dobrze zastanowić, to nasze codzienne problemy są małymi problemikami, drobnymi niedogodnościami, które albo łatwo przeskoczyć, albo zaakceptować i nie przejmować się wcale.

Mamy wokół siebie kilkoro życzliwych nam (tak naprawdę, nie dla wątpliwych pobudek) ludzi, którzy cenią nasze zdanie, naszą pomoc, nasze istnienie w ogóle.

Mamy też wiele różnych możliwości, potencjalnych planów na życie. Mamy trochę miejsca na własny wybór, nie musimy poddawać się przymusowi rzeczywistości, często brutalnej i bezwzględnej. Mamy w miarę pewne (bo dziś nic nie jest „na pewno”) poczucie bezpieczeństwa.

Mamy to wszystko, cieszymy się tym, doceniamy to. Ale czy naprawdę lepiej być nie może?

Moje dzieciństwo, okres młodzieńczy upływały pod znakiem słów „lepsze jest wrogiem dobrego”. Tak skutecznie zadomowiły się one w moim umyśle, że wciąż czuję lęk przed tym, by choćby chcieć czegoś więcej, lepiej, inaczej, nie tylko wkwestiach materialnych, bynajmniej. Powoli dopuszczam do siebie tę myśl, że mam jedno życie i jeśli nie teraz, to kiedy? Nie muszę biernie czekać albo zasłużyć na nagrodę od losu, świata czy innych ludzi. Muszę się tylko wyrwać paraliżującemu lękowi, który syczy do ucha, że podążanie własną drogą jest niebezpieczne, ryzykowne i nieodpowiedzialne.

Jest trudno, bo poza zakorzenionymi we mnie lękami, przychodzi mi mierzyć się również z ludźmi, którzy (być może całkiem nieświadomie) ślą przekaz: „Lepiej być nie może!”

Są to ludzie, którzy stojąc w pozornie bezpiecznym punkcie swojej własnej rzeczywistości, nie mają ochoty ani chyba potrzeby, by zrobić choćby jeden krok w przód. Jednocześnie nie wierzą, że komukolwiek może się to udać. Na podejmowane przez Ciebie działania reagują tekstem „chyba Cię poje%!&@ło!” Bardzo motywujące, prawda? Dziś już mnie to nie zniechęca.

Może to i prawda. Może faktycznie mnie poje#$%ło. Ale takich, jak ja, jest więcej. Zamknięta w bunkrze własnych lęków, nie umiałam tego dostrzec. Na szczęście już nie zamykam się przed ludźmi, ale szukam wśród tłumu tych szczególnych. Takich, którzy wierzą, że trzeba próbować się z życiem i działać, bo inaczej pewnie będzie spokojne, w miarę bezpieczne, ale puste i smutne. Ludzi, którzy podejmują wyzwania, cieszą się, gdy mogą je realizować, nie załamują się gdy im nie wychodzi, a w dodatku zarażają innych swoją pasją do życia. Ludzi, którzy wierzą, że świat może wyglądać lepiej. Ludzi, którzy na co dzień sprawiają, że ten świat wygląda lepiej, poprzez dobre słowo, czy choćby życzliwy uśmiech. Takich, którzy odrobiną życzliwości potrafią odczarować poszarzały świat i dać nową energię do działania, do zmian, do wyrwania się z męczącej rutyny.

Moje życie jest całkiem dobre. Takie w miarę ustabilizowane i spokojne, ale nie pozbawione wad (jak chyba wszystko na tym świecie). Często zastanawiam się, co mogę w nim naprawić? Jak mogę stać się lepsza dla siebie, dla innych ludzi? Gdzie mogę zaoferować coś od siebie? Skąd mogę dla siebie coś wziąć? Szukam błędów, słabych punktów.  Jeśli coś znajdę próbuję to jakoś nazwać, określić, zakwalifikować. Brzmi to trochę naukowo, ale próbuję stwierdzić zaistnienie jakiegoś zjawiska, żeby można podjąć odpowiednie działania. Niektórzy mylą to z narzekaniem. Ale w porządku, zdarza się i to –  narzekam. Proces „ulepszania” własnego świata jest wyczerpujący i przychodzą chwile słabości. Najgorsze, co można wtedy usłyszeć to:

„Nie narzekaj! Inni mają gorzej.”

„Za dużo byś chciała!”

„Lepiej siedź cicho!”

Wcześniej słysząc podobne stwierdzenia, kuliłam uszy po sobie, zamykałam szczelnie swoją skorupkę i w poczuciu totalnej beznadziei przełykałam gorycz porażki. Próbowałam zaakceptować stan taki, jakim jest, bo przecież jest dobrze, a skoro jest dobrze, to nie wolno kusić losu…

Dziś jest zupełnie inaczej. Bo niby dlaczego mam siedzieć cicho? Dlaczego mam godzić się na coś, z czym jest mi źle? W imię czyjegoś zadowolenia? Bo tak wypada? Bo tak nie wypada? Nie chodzi o to, że chcę być lepsza niż ona. Nie chodzi o to, że chce być idealna. Jest mi dobrze, ale czy to znaczy, że niczego nie mogę naprawić, ulepszyć, zmienić?

Inni mają gorzej? Oczywiście! Zawsze znajdą się tacy, którzy mają gorzej, ale i tacy którzy mają lepiej też. Tym, którzy mają gorzej, staram się pomagać, jak umiem, ile mogę i jak mogę. Od tych którzy mają lepiej, staram się uczyć. W żadnym z tych przypadków, jakiekolwiek porównywanie nie powinno być (w moim mniemaniu) motywacją bądź demotywacją do działania na rzecz własnego życia, szczęścia.

 

To prawda, jestem szczęściarą, z każdym dniem coraz większą. Jest mi w życiu dobrze. Lepiej być nie musi…, ale może.

 

 

19 comments

  1. Twój tekst mi bardzo pomógł 🙂 Ludzi, którzy próbowali mnie dobić, gasić mój zapał odstawiłam na dalszy tor. Z takimi toksycznymi osobami nie da się normalnie żyć.
    Cieszę się, że zmieniłaś swoje podejście- będzie tylko lepiej :* !

    1. Niestety, wszędzie pałęta się sporo takich, co to lubią kogoś przydeptać i nie ma na nich innej rady jak olać po całości 🙂 choć wrażliwcom przychodzi to z bólem ;). Ja również się cieszę, że udało mi się trochę przejrzeć na oczy. hmm… masz w tym trochę udziału :*

  2. Świetny tekst. Naprostowałaś moją perspektywę w ten ponury dzień 🙂 A co do życzliwości to całym rozumiem i sercem uważam, że życzliwym ludziom żyje się łatwiej. Czasem wystarczy uśmiech i miłe słowo, a nawet najbardziej zmęczona życiem Pani na kasie nabiera rumieńców i odpowiada tym samym, a czasem nawet czymś więcej – „niech Pani uważa, siatka się Pani zaraz porwie” 🙂

    1. To prawda. Życzliwość jest zaraźliwa. Czasem jest trudno o ten uśmiech, ale warto się postarać. Kurczę, to naprawdę wraca potem do człowieka, nawet jeśli nie od razu 🙂

    1. „Wrodzonej” życzliwości nie da się ot tak po prostu pozbyć 🙂 ale to dobrze, bo właśnie dzięki takim osobom jak Ty, ten świat jest odrobinę bardziej kolorowy 😀

  3. Ja po swoim dzieciństwie wiem, że ZAWSZE może byc jeszcze lepiej 🙂

  4. Piękny wpis!
    Ja też czuję się szczęściarą – mam wspaniałego męża, cudownego syna, spełniłam swoje marzenia i otrzymałam więcej niż na to zasługuję! I choć życie niesie wiele różnych trosk i problemów, to najważniejsze jest to, jak wiele dobra i piękna nam daje! 🙂

  5. Mówią :”Szczęście to stan umysłu, nie posiadania”. I coś w tym jest, przekonują sie o tym zwłaszcza ludzie wypaleni gonitwa za kasa.”Takie czasy ” – mówią, kasa rządzi ale nie dostrzegamy się nawzajem, nie doceniamy.

    1. Zdecydowanie się zgadzam. Ten, kto potrafi docenić i zaakceptować to, co ma, jest szczęśliwy, nawet jeśli posiada niewiele. Próbuję się tego nauczyć, ale przyznam, że nie jest łatwo, bo przecież „takie czasy”

  6. Wiesz, ja szczęśliwie dość szybko to pojęłam. Że to moje życie i to ja w nim powinnam i MOGĘ podejmować najważniejsze decyzje. To ja się sparzę albo… to ja osiągnę sukces. Dlaczego mam się hamować, skoro moje szanse na coś pięknego, to 50%? Wcale nie są mniejsze od szans na porażkę 😉 Trzeba mieć odwagę i sięgać po swoje marzenia!

    1. Wiem, trochę czasu zmarnowałam, ale widać każdy ma swoją drogę dochodzenia do wniosków 😉 czasem trudno jest uwierzyć w najprostsze prawdy. Zdecydowanie się zgadzam, że nie należy sobie odmawiać szans na spełnianie marzeń. Twoja postawa jest dla mnie niesłychanie inspirująca i warta naśladowania 🙂

  7. Cieszyć się tym co się ma, doceniać to , zwłaszcza wartościowych ludzi, ale nie spoczywać na laurach. Rozwijać się , chcieć więcej i mądrze do tego dążyć. Nie po trupach do celu. 😉

      1. Prosta i trudna, ale możliwa 🙂 Zapewniam, wszak żywym przykładem na to jestem … zaraz, zaraz sprawdzę puls … mhmmm żywym 😉

      2. Uff, całe szczęście, bo zaczęłam się martwić 😉 a poważnie: takich żywych przykładów trzeba jak najwięcej, bo ludzie zazwyczaj nie chcą wierzyć

Możliwość komentowania jest wyłączona.